Wystarczyło
jedno spojrzenie, jeden moment, jedna chwila, aby moje serce znów
się zatrzymało, a pod powiekami poczuć nadchodzącą falę łez.
Ręce zaczęły nerwowo drżeć na kierownicy. Podkręciłam głośniej
radio, próbując odgonić od siebie wszystkie najgorsze myśli i
bezpiecznie wrócić do domu.
Nie
było ważne po co i w jakim celu ona tam z nim była. Nie to się
liczyło. Bardziej nurtowało mnie pytanie, dlaczego? Dlaczego,
pomimo obietnic, on mnie oszukał? A może wina leżała po mojej
stronie?
-
Już jestem – usłyszałam głos Markusa dobiegający z wiatrołapu.
Kilkoma sprawnymi susami pokonał przedpokój i wylądował tuż obok
mnie na wygodnej kanapie, a następnie mocno przytulił.
-
Gdzie byłeś? - zapytałam bez emocji, nie odrywając wzroku od
książki.
-
W szpitalu, za dwa tygodnie zdejmują mi to cholerstwo z nogi –
mówiąc to, wskazał na stopę spoczywającą na szklanym stoliku.
-
Sam? - brnęłam dalej, a głos mi lekko zadrżał.
-
Podejrzewasz mnie o coś?
-
Widziałam ciebie z Denise...
Mimo,
że na niego nie patrzyłam, nie miałam odwagi tego zrobić, czułam,
że jego twarz przybrała zupełnie inny wyraz, a zadowolenie
momentalnie gdzieś się ulotniło.
-
Co ona tam robiła? - zapytałam po chwili ciszy.
-
Pomogła mi...
-
Ale obiecałeś – przerwałam. - Obiecałeś, że zerwiesz z nią
wszystkie kontakty.
-
Nie było cię cały weekend w domu, musiałem sobie radzić sam, bez
niczyjej pomocy. Zwróciłem się do niej z prośbą, żeby zawiozła
mnie do szpitala.
-
Chciałam zostać, przecież mogłeś powiedzieć... - po policzku
spłynęła pojedyncza łza, zapowiadająca nadciągającą falę.
-
Nie szukaj problemu na siłę, błagam.
-
Ja go nie szukam, bo ten problem jest! - podniosłam głos. - I mimo
obietnic ty dalej idziesz w zaparte. Denise miała rację, nic się
nie zmieniłeś.
Wstałam.
Nie miałam siły, to mnie przerosło.
-
Daj mi to wytłumaczyć – złapał mnie za rękę, ale zdołałam
mu się wyrwać. - Naprawię to. Tylko daj mi szansę.
-
Nie, mam dość. Jestem
zmęczona rozmowami prowadzącymi donikąd. Robi mi się niedobrze,
kiedy przypominam sobie o tych wszystkich miłych słowach i
złamanych obietnicach. Tak dalej być nie morze – rozpłakałam
się na dobre. Łzy płynęły mi ciurkiem po twarzy, rozmazując
tusz na policzkach. -
Przykro mi, ale to koniec.
Poczułam,
jakbym straciła co najmniej pół tego, ile ważę. Coś ogromnego
spadło z impetem z mojego serca. Złość i żal mieszały się na
przemian, a szala zwycięstwa co kilka sekund przechylała się to na
jedną, to na drugą stronę. Widziałam bezradność w jego oczach.
Wzięłam
jeszcze nierozpakowaną walizkę i przywołałam psa, po czym bez
słowa wyszłam z domu trzaskając mocno drzwiami.
Nie
walczył, nie próbował mnie zatrzymać. Chyba zrozumiał swój błąd
i mocno tego żałował. Mimo wszystko byłam z siebie
dumna. Nie dałam się sobą manipulować.
*********************
Stałam
na klatce schodowej przed drzwiami Ani dobre pięć minut nie
wiedząc, co zrobić. Mimowolne i samotne pójście do domu mogłoby
się nie skończyć dla mnie dobrze. Byłam roztrzęsiona i
zapłakana, wyglądałam jak małe dziecko, któremu bezdusznie
zabrano ulubioną zabawkę.
W
końcu nacisnęłam dzwonek, a z głębi domu usłyszałam kroki
przyjaciółki.
-
Przyjechałaś! O Boże... - zakryła twarz dłonią, próbując
ukryć zdziwienie. - Nic nie
mów, wchodź.
Postanowiłam sobie, że nie będę tego dnia więcej płakać, że się szybko pozbieram i ruszę dalej przed siebie. Łzy jednak, chwilę po przekroczeniu progu, ponownie zalały zaczerwienione policzki. Usadowiłam się na kuchennym krześle tuż przy wysepce i ukryłam twarz w dłoniach. Głowa pękała mi w szwach, a puls czułam w każdym zakątku ciała.
Postanowiłam sobie, że nie będę tego dnia więcej płakać, że się szybko pozbieram i ruszę dalej przed siebie. Łzy jednak, chwilę po przekroczeniu progu, ponownie zalały zaczerwienione policzki. Usadowiłam się na kuchennym krześle tuż przy wysepce i ukryłam twarz w dłoniach. Głowa pękała mi w szwach, a puls czułam w każdym zakątku ciała.
-
Kaśka – położyła dłoń na moim karku. - Wszystko będzie
dobrze.
-
Dobrze wiesz, że nie lubię tego stwierdzenia – wycedziłam przez
zęby. - Jestem beznadziejna.
-
Nie możesz mówić w ten sposób.
-
Ale to prawda! - podniosłam gwałtownie głowę, co poniosło za
sobą okropny, pulsujący ból głowy. - Nie mam męża, nie mam
dzieci, nie mam rodziny, nie mam kredytu... Powinnam być rześka i
kipieć pełnią sił witalnych! - parsknęłam śmiechem.
-
Widocznie nie byliście sobie pisani.
-
Ale ja nie potrafię tego zrozumieć. Anka, ja go nadal kocham –
spojrzałam z wyrzutem na przyjaciółkę. - On mnie omamił, owinął
wokół palca... Ale go kocham.
-
Posłuchaj – złapała mnie za nadgarstek. - Jesteś najsilniejszą
kobietą jaką kiedykolwiek poznałam. Nie z takiego bagna się już
wygrzebywałaś. Pozbierasz się szybciej, niż ci się wydaje.
-
Nie dam rady, nie tym razem... - spuściłam wzrok.
-
To samo mówiłaś po rozstaniu z Łukaszem. I nadal nie poczyniłaś
kroków, aby do niego wrócić.
-
A powinnam? – zapytałam, czym wyraźnie zaskoczyłam Anię.
Łzy
paliły mnie w oczach, a usta były spierzchnięte, suche i popękane.
Skostniałe ręce nadal drżały, nie dając chwili wytchnienia nawet
na sekundę. Nigdy nie sądziłam, że doprowadzę się do takiego
stanu drugi raz.
-
Na to pytanie musisz sobie sama odpowiedzieć.
*********************
Przekręciłam klucz w zamku i
weszłam do mieszkania. Nie byłam tutaj od mojego wyjazdu do
Niemiec. W rogach pokoju nadal stały jeszcze pudła pełne zdjęć,
rodzinnych pamiątek i innych pierdół, które uwielbiałam zbierać,
a których sprzedać nigdy nie miałam serca. Położyłam walizkę
na łóżku i usiadłam na parapecie, otwierając okno. W powietrzu
unosił się zapach spalin, który koił moje skołatane serce. W
dole rozciągała się zatłoczona ulica, pełna samochodów i ludzi,
gnających w nieznanym mi kierunku, a w oddali widać było lekko
zarysowane szczyty gór. Widok, który towarzyszył mi każdego dnia
w drodze na uczelnię. Kochałam Kraków. Ale chyba bardziej kochałam
Jego...
Przenikliwą ciszę przerwało nagle
pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam sprawdzić, kto tym
razem zechciał prawić mi kazania o błędach, jakie w życiu
popełniłam. Tomek...
- Cześć – powiedział nieśmiało.
- Mogę wejść?
- Tak, jasne – zrobiłam mu
przejście.
- Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy zatrzymałam się przy oknie.
- W jak najlepszym – uśmiechnęłam
się sztucznie.
- Możemy pogadać... - zaproponował.
- Nie potrzebuję rozmów, chcę
ciszy i samotności. Jeżeli przyszedłeś mnie pocieszać, to wyjdź.
Nie mam zamiaru słuchać tego jak się nade mną użalasz.
- Zmieniłaś się – powiedział po
chwili.
- To jakaś konspiracja? -
zdenerwowałam się. - Tak, może się zmieniłam, ale nie uważam,
że miałaby to być zmiana na gorsze.
- Wiedziałem, że puszczenie cię do
tych cholernych Niemiec nie wróżyło niczym dobrym. Spójrz na
siebie! Jesteś kłębkiem nerwów. Zapomnij o nim. Raz na zawsze.
- Mówisz to, jakby ci na czymś
zależało – wywróciłam teatralnie oczami.
- Na tobie. I zrób z tym co chcesz,
ja i tak nadal będę cię kochał, po cichu, żeby nikt nie widział.
Z jednego bagna do drugiego. Założę
się, że właśnie to powiedziałaby w tym momencie Anka. A może i
nawet do trzeciego.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Rzuciłam Tomkowi niepewne spojrzenie, coś w stylu
„jeszcze-do-tego-wrócimy” i wyszłam z pokoju. A w drzwiach
stała osoba, której bym się na pewno nie spodziewała i której
obecności na pewno nie potrzebowałam...
*********************
Nie wiem, co myśleć o tym rozdziale. Tak szczerze, to średnio mi się on podoba :/ Podobał mi się za to dzisiejszy konkurs, pierwszy "normalny" i sprawiedliwy w tym sezonie. Za tydzień Rosja, fajnie byłoby znowu usłyszeć "Mazurka", od Soczi minęły już prawie dwa lata :(
Chciałabym zakończyć to opowiadanie jeszcze w tym roku. I wszystko wskazuje na to, że chyba mi się uda :) tak, wyrobie się! :D
No hej!
OdpowiedzUsuńZ perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podszlifowałaś trochę swój warsztat pisarski. Niestety, podobnie jak skoczkowie w Kuusamo z wiatrem, tak Ty zmagasz się z różnymi czasami w narracji. Wiem, że łatwo i przyjemnie by się pisało, gdyby można było ot, po prostu sobie zmieniać czas. Ja też czasem mam na to chęć, ale pisanie nie jest strumieniem świadomości, a dyscypliną myślenia i dyscypliny tej trzeba bardzo uważnie pilnować. ;) Musisz się zdecydować - chcesz pisać w czasie przeszłym czy teraźniejszym? Czasu teraźniejszego można używać, jeśli cytuje się myśli. Ja też się z tym aktualnie zmagam, bo Tośka mi raz przemawia w teraźniejszym, a raz w przeszłym, ale skutecznie ją temperuję.
Trochę dziwne wydaje mi się, że kogoś może koić zapach spalin, bo na serce to on na pewno dobrze nie działa. :P
Co do notki - na razie mamy płaczliwe rozstanie, bo za Markusem snuje się jakaś damulka i rozsiewa plotki, ale mam wrażenie, że wszystko się wyprostuje. ;) Nie zaraz i nie już, ale koniec końców - tak. Obstawiam, że w drzwiach stanęły następujące osoby: Markus/jego była/Łukasz. Nie podpowiadaj! Daj mi się samej przekonać. :D
Co do konkursu - nawet nie gadaj! Normalnie mi prawie pikawa z nerwów chciała wyskoczyć, jak za skok z odjeżdżającą nartą Seweryn Przyjaciel dostał 19-stki. W dupach się poprzewracało. Że już nie powiem nic na temat triku z belką - spryciarz Schuster dodał 12 punktów Freundowi, żeby mógł nadgonić, bo skubaniec wiedział, że Freund uskoczy swoje niezależnie od belki. Adam Małysz zawsze sugerował, że Niemcy i Austriacy to były te nacje, które kombinowały ze strojami. Teraz kombinezonów Sepp Gratzer aka Fashion Police pilnuje jak oczka w głowie, więc będą manewry z belkami? :/ Ja wiem, że to niebezpieczne i ryzykowne, ale nie oszukujmy się, jak Severin zawali trochę pierwszą serię, to w drugiej huknie. Belka zawsze będzie dla niego tylko nadrobieniem punktów, bo w jego przypadku nie ma ona większego znaczenia. (Niestety).
I serduszko mi się krajało, jak widziałam tych naszych Orzełków takich zabiedzonych zaraz "pod kreską". :( Gratulacje wielkie dla Stefana! Jestem w prawdziwym szoku, ale i głupio mi, że w niego nie wierzyłam. :) Kamil za to taki wściekły był, że nie chciał udzielić wywiadu...
Szkoda słów. Czekam na Twój rozdział! No i na Niżny Tagił. Może chociaż tu będzie weselej. :)
Zmiana narracji śni mi się po nocach :/ Choćbym nie wiem ile razy rozdział przeczytała, i tak będzie jakiś błąd :P Pisanie w czasie przeszłym strasznie mnie ogranicza, a przede wszystkim denerwuje ;) Ale chyba dzielnie walczę i będę przeogromnie szczęśliwa, kiedy kolejny blog zacznę pisać w inny sposób :P
UsuńBaaaaardzo ci dziękuję za ten komentarz ♡
Uhuhuhuhu! Co się tutaj dzieje? Mamy kolejnego kandydata do serca Kasi?
OdpowiedzUsuńWłaściwie to już wszystko jest przesądzone Kasia kocha Markusa i nawet nie myśl to zmieniać :D. Oni się pogodzą, dogadają się... będzie dobrze. Wierzę w to.
Rozdział świetny. Bardzo fajny zwrot akcji. Ewidentnie to już koniec sielanki - przyszedł czas na twarde zderzenie z rzeczywistością.
Czekam na następny ^^
Buziaki,
British Lady ♡
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale, wiesz co? Jak mogłaś zepsuć to wszystko, już było tak fajnie i uroczo :( Ale cóż, rzeczywistość potrafi mocno uderzyć...
Ja bym tą całą Denise po prostu utłukła, co za dziewczyna -.- Mam nadzieję, że się jakoś dogadają. Muszą! W ogóle innej wersji nie przyjmuję do wiadomości :D
Powoli koniec tej historii? Smutno mi jakoś teraz... zżyłam się z bohaterami, liczę na to po cichutku, że zdecydujesz się zaprezentować nam niebawem coś nowego ^^
Buziaki :**
Mega fajny blog. Ciekawie ile osób wejdzie na ten blog.
OdpowiedzUsuń