sobota, 1 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ TRZYNASTY "Przecież obiecałem, że cię nie zostawię"

     Usłyszałam jedynie głośne uderzenie nart o ubity śnieg i pisk Laury stojącej tuż za mną.
     - Wygrał! Słyszysz?! Severin wygrał!
     Krew dudniła mi w uszach, powtarzając w kółko wypowiedziane przed chwilą słowa blondwłosej. Otworzyłam oczy, a mój wzrok utonął w morzu czarno-czerwono-żółtych flag, na których tle było widać uradowane twarze niemieckiej kadry. 
     - Słyszę, póki co jeszcze nie ogłuchłam! - starałam się przekrzyczeć stojący za nami tłum fanów tegorocznego zdobywcy Kryształowej Kuli. Nagle, niespodziewanie, ktoś objął mnie mocno i przytulił, szepcząc do ucha słowa:
     - Dziękuję. Miałaś rację.
     Kiedy wyswobodziłam się z mocnych objęć i zidentyfikowałam "tajemniczą postać", uśmiechnęłam się szeroko, na co owa postać zareagowała podobnie.
     - Służę pomocą - wpatrywałam się w szczęśliwego Freunda.
     - Nie wiem, jak ja ci się odwdzięczę.
     - Jeszcze nadarzy się niejedna okazja - zapewniłam.

                                                            *********************


     Wszystko działo się niesłychanie szybko, gratulacje, uściski, dekoracja... Gdzieś mignął mi obraz wzruszonego Freunda, obściskiwanego przez trenera oraz szalejącej ze szczęścia fizjoterapeutki. Ale czegoś mi brakowało... 

     - Kaśka - Uwielbiałam, kiedy Niemcy kaleczyli sobie język, wymawiając moje imię. Może kiedyś spróbuję coś z tym zrobić. Może... - widziałaś chłopaków? 
     - Ich nieobecność na pewno nie wróży nic dobrego - uśmiechnęłam się pod nosem.
     - Nie wiem co cię tak cieszy. Znając ich szlajają się gdzieś po okolicy zalani w trzy dupy, a ty jak gdyby nigdy nic jesteś z tego powodu zadowolona.
     - Laura, uspokój się. Poszli bez Severina, pewnie zaraz się zorientują, że go z nimi nie ma. A poza tym, jest piętnasta, to nie możliwe, żeby się tak szybko schlali - parsknęłam śmiechem.
     - Tylko, że Freunda nie ma już od jakiejś godziny. Nawet czapki ze sobą nie wziął - odpowiedziała Niemka.
     - Jak to: nie ma? - otworzyłam szerzej oczy.
     - Myślałam, że jest u ciebie.
     - Niby czemu miałby być u mnie?
     - Szukałam po całym hotelu, nigdzie go nie było, to pomyślałam, że jeszcze zajrzę do ciebie i przy okazji zapytam o resztę.
     - Okej, spokojnie. To dorośli faceci, wiedzą co robią, a poza tym, mówiłam już, że to jest niemożliwe, żeby o tej porze byli już pijani. Pewnie... Zwiedzają tutejsze zabytki... Chodzą po górach... Spacerują ulicami... - kończą mi się pomysły.
     - Oni i zwiedzanie zabytków? Ty chyba na głowę upadłaś! - wrzasnęła Laura. - Boże, pewnie siedzą gdzieś w knajpie, napruci jak autobusy i na oczach tysiąca reporterów przynoszą hańbę całemu niemieckiemu ludowi! Co ja jutro Wernerowi powiem...? - blondynka złapała się za głowę.
     - Hej, nic takiego się nie stanie. Zaraz pójdziemy i razem ich poszukamy, jasne? - spojrzałam na koleżankę, oczekując odpowiedzi. - Jasne?!
     - Jasne.

                                                            *********************


     Sugerując się tym, że pies posiada ok. 300 milionów receptorów węchowych (podczas gdy człowiek ma ich zaledwie 5 milionów), postanowiłyśmy całą sprawę powierzyć w łapki Zoom i jej niezawodny nos. Suczka zaciągnęła się zapachem Severinowej czapki od sponsora i niczym rakieta kosmiczna wystrzeliła z pokoju. Nie ominęła żadnego miejsca, w którym prawdopodobnie mogli być nasi uciekinierzy i z niemal zegarmistrzowską precyzją obwąchiwała każdy zakamarek. Kiedy po piętnastu minutach znajdowałyśmy się kilka kilometrów od hotelu, zaczęłyśmy powoli tracić nadzieję i wiarę w to, że jeszcze uda nam się ich znaleźć. 

     - Pewnie czekają na nas w hotelu. - Do tej pory żadna z nas nie odważyła się odezwać nawet jednym słowem. Laura chyba rzeczywiście niepokoiła się o los skoczków, co po części zaczęło udzielać się i mi. - To nie ma sensu.
     - Poczekajmy jeszcze chwilę - Niemka nie dawała za wygraną.
     Zoom w tym czasie zaczęła zataczać kręgi, krążąc błędnie z nosem przy samej ziemi i przystając co chwilę, aby ponownie zwietrzyć zapach. Nerwowo przestępowałam z nogi na nogę, próbując się ogrzać. Ta cała sytuacja działała mi już na nerwy...
     - Laura... - W okolicy rozległo się głośne, radosne szczekanie oraz śmiech kilku mężczyzn. 
     Kiedy zza kilku wysokich świerków pojawiła się cała niemiecka drużyna w towarzystwie Prevca, na twarzy blondynki malowała się na przemian radość, gniew, wzruszenie, ale i również chęć mordu oraz zemsty na zbliżających się do nas wesołych jak szczypiorek na wiosnę skoczkach. 
     - Czy wyście powariowali?! - krzyknęła tak głośno, że jej donośny głos odbił się kilkakrotnie o Alpy i wrócił do nas z powrotem (legenda głosi, że każdej nocy ten przeraźliwy krzyk straszy każdego alpinistę) - Włosy sobie z głowy wyrywałam, a wy tak po prostu sobie spacerujecie! Mam nadzieję, że to ma jakoś wpłynąć na wasze przyszłoroczne wyniki, bo jak nie, to przysięgam, ukatrupię każdego po kolei. Nie śmiej się, Peter, ciebie też to dotyczy - wskazuje palcem na rozbawionego Słoweńca.
     - My nic złego nie zrobiliśmy, przysięgamy. My tylko poszliśmy poszukać jakiegoś miejscowego specjału na dzisiejszą imprezę. A że nie za bardzo orientujemy się w tutejszej okolicy, potrzebowaliśmy pomocy - powiedział Richi, jednocześnie wymachując  niewielką butelką trunku. - Wynagrodzimy ci to jeszcze podczas Grand Prix, obiecujemy. 
     - Kolejna "niewinna" impreza? O nie, ja się na to nie piszę - wtrącam oburzona.
     - Ja chyba też podziękuję, balujcie bez nas - poparła mnie Niemka.
     - To jakiś spisek? - rzucił poirytowany Wank.
     - TAK - odpowiada nadąsana fizjoterapeutka, krzyżując ręce na piersi.
     - Tylko mi nie mów, że nadal jesteś na mnie zła za to w Falun - zwrócił się do mnie Kraus.
     - Może... - odparłam z rozkapryszona miną. Tak, byłam jeszcze na niego zła i nadal szukałam okazji, aby się odegrać, choć z drugiej strony ta impreza otwierała mi do tego drogę. Spojrzałam na Markusa i jego błagalną minę. - Ale ostatecznie mogę przyjść.

                                                            *********************

     - Kiedy zamierzasz nas odwiedzić? - zapytała Ania, z którą właśnie rozmawiałam przez telefon.
     - Jak najszybciej - odpowiedziałam, gładząc futerko śpiącej na moich kolanach Zoom. - Może wpadnę na Dog Games, ale to nie ode mnie zależy.
     - Nawet nie wiesz, jak strasznie pusto jest bez ciebie. Nie możesz wrócić?
     - Podjęłam decyzję, to mi wyjdzie na dobre. Na razie nie odczuwam potrzeby powrotu.
     - Dobrze wiem, że chcesz wrócić do Polski. Mnie nie oszukasz.
     - Tęsknie za Polską, ale w Niemczech też mi się podoba. 
     - To czemu nie wrócisz? - zapytała poddenerwowana Ania.
     - Bo za bardzo go kocham, nie zostawię go... - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.

                                                            *********************

     Było już dobre kilkanaście minut po północy. Siedziałam na parapecie, pijąc gorąca herbatę. W oddali było widać zarysowane szczyty gór oświetlanych przez księżyc. Zaciągnęłam się zapachem naparu i wzięłam jeden łyk. Coś nie dawało mi spać, coś mnie trzymało przy świadomości i nie pozwalało zmrużyć oczu. Zoom już dawno smacznie spała na swoim legowisku w rogu pokoju, jedynie ja, niezrażona późną porą, wpatrywałam się w nocny krajobraz Alp. 
      Kiedy oczy zaczęły wysiadać i z trudem otwierałam je szerzej, a kubek o mało nie wyślizgnął z rąk, drzwi mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął Markus.
     - Wiedziałam, że przyjdziesz - uśmiechnęłam się.
     - Przecież obiecałem, że cię nie zostawię - podszedł i zaczął mnie namiętnie całować. 
     Jego ręce błądziły gdzieś pod moją bluzką, a ja czułam, jakby spadał ze mnie jakiś ogromny ciężar. Byłam naprawdę szczęśliwa. Chyba pierwszy raz od tego cholernego wypadku. 
     A kiedy pozbyliśmy się zbędnych ubrań, utonęłam w jego ramionach i czułych pocałunkach.

                                                            *********************

Przepraszam was za to opóźnienie, ale komputer odmówił posłuszeństwa, a wena ulotniła się gdzieś niespodziewanie i nie dała napisać rozdziału :/ 
Brakuje mi czasu na pisanie (dlaczego doba ma tylko 24 godziny?!), w dzień kiepsko mi się tworzy, a nocą powstają najlepsze rozdziały, przez co mój zegar biologiczny się przestawił :/ 
No nic, teraz postaram się dodawać regularnie. 
To znaczy, mam taką nadzieję :D
Pozdrawiam! :))

6 komentarzy:

  1. Witaj :*
    Rozdział genialny :*
    Kasia odżyje dzięki Markusowi ^^
    Czekam na kolejny :* Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jestem ♥ Przepraszam za poślizg, ale wyjazd do Wisły pochłonął mój czas w całości...
    Świetny rozdział! Rozkręcasz nam się kochana i nie chcę słyszeć żadnych narzekań :)
    No tak, chłopacy to by tylko pili, pili i jeszcze raz pili. Może niech trochę przystopują z tym imprezowaniem, bo u nich nie ma czegoś takiego jak "niewinna" impreza :D
    Dobrze, że Kasia znalazła szczęście w ramionach Markusa. Na pewno dzięki niemu jest jej łatwiej odżyć po tym wypadku.
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, że Pero z chłopakami poszedł to jestem w szoku. Milczący Peter pewnie długo leczył rany po przegranej Kuli. Niestety :( Ale to nic! Niemcy to nie nasz szczep Słowian, ale chyba poczuli słowiański zew, bo piją jak Polacy w piosence Cleo. :P Freund zaskakująco blisko jest z Kaśką, myślę, że Agresywny Markus w końcu to zauważy. I, jak znam jego temperament, to będzie potężna afera. Zobaczymy, jak to będzie dalej, bo na razie fabuła donikąd nie zmierza. Mam jednak wrażenie, że jeszcze nas zaskoczysz! :) Czekam na ciąg dalszy, bo widzę, że między Markusem i Kasią coraz goręcej. :)

    Mój blog możesz już usunąć z linków, bo już nie istnieje. :)

    Wisła mnie tak pozytywnie nastawila, że każdego opowiadania nie mogę się doczekać! :D więc czekam i życzę mnóstwa czasu i weny!

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wstępie chcę bardzo przeprosić za takie opóźnienie ale wyjazd do Wisły uniemożliwił mi dostęp do internetu.
    Wracając do rozdziału to uważam że wyszedł wręcz cudownie!
    Widać że Kasia jest szczęśliwa u boku Markusa. Dzięki niemu powoli zaczyna oswajać się że śmiercią rodziców.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Pozdrawiam i przepraszam za niezbyt ogarnięty komentarz. Obiecuję poprawę.
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! Naprawdę cieszę się, że mogę coś tak świetnego czytać. Kasia i Markus to idealna para ❤ Życzę im mnóstwo szczęścia ;3

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrobiłam :D Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Jest oryginalne głównie przez pasję bohaterki, ale również dlatego, że wystepuje w nim Markus. Fajne jest też to, że nie skupiasz się glownie na nim, a na innych bohaterach też. Na przykład tak jak w tym i poprzednim na Severinie.
    Markus i Kasia są słodcy. Uwielbiam główną bohaterkę, ale to też dlatego, ponieważ jest moją imienniczką :D Postaram sie teraz komentować kolejne rozdziały.
    Zapraszam do siebie, link zostawiam w zakładce spam :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę, aby wiadomości o nowych rozdziałach zamieszczać w przeznaczonej do tego zakładce SPAM :))
Pozdrawiam!
I M A G I N E